Strona główna
MAGRA
wczasy nad morzem
851649
2190252
dekoracje świąteczne w ogrodzie (1)
Jagodowy zagajnik
Foto-Gilarski - wszystko o gołębiach
Za naszym płotem (srebrne świerki na zdjęciu) biegnie polna droga, którą dojść można do następnej wsi. Czasem przejedzie tamtędy ciągnik, czasem ktoś rowerem a czasem zobaczyć można pieszego na spacerku lub idącego do wiejskiego sklepu w Kopnicy.
Ta droga jest dla mnie cudowna ze względu na obfitość i prawdziwe bogactwo ziół i krzewów porastających pobocza. Wystarczy iść z koszyczkiem i zbierać, zbierać, zbierać… Wiosną dzika róża obsypana różowymi a czarny bez białymi kwiatami, młoda pokrzywa piękna i dorodna, rumianek bezpromieniowy, łopian, bylica, przytulia, młode listki jeżyny i maliny. Później wrotycz, jasnota, wierzbówka, wierzbownica, przetacznik, przywrotnik, maliny, jeżyny, rzepik, krwawnik, nostrzyk itp. A od września pełne witamin owoce kaliny, jarzębiny, tarniny, głogu i oczywiście dzikiej róży oraz czarnego bzu. Różnorodność i przepych są dla zbieracza obezwładniające. Tyle wszystkiego, a koszyczek taki mały. Ptaki śpiewają obłędnie- najedzone i bezpieczne w tarninowym gąszczu. Wszystko żyje, szeleści, szumi i cyka ciesząc uszy i oczy.
Tu widać olbrzymią hojność natury. Jakby mówiła: bierzcie co chcecie i ile chcecie, bo to przecież dla was, dla wszystkich wystarczy, dla ludzi, zwierząt, ptaków i owadów, korzystajcie z tego co prawdziwe, naturalne, dzikie i pełne energii ziemi i słońca i bądźcie zdrowi. Wasze choroby enigmatycznie zwane cywilizacyjnymi, to właśnie skutek odwrócenia się ode mnie (NATURY). A przecież ludzkość przeżyła tysiące lat bez chemicznych leków. Dlaczego wolicie tabletki z dziką różą, a nie dziką różę? Czy sądzicie, że witamina C wyekstrahowana z owocu zadziała lepiej niż kiedy ją (NATURA) podaję ją wam w synergii z pozostałymi składnikami, które tak wkomponowałam, aby wam służyły. Komu ufacie bardziej, chemikowi nawet z wieloletnim doświadczeniem czy mi, która stworzyłam wszystko?
Coś mi się wydaje, że pewnego pięknego dnia idąc zachwycona drogą usłyszałam ten delikatny głos NATURY. Usłyszałam, że proces leczenia rozpoczyna się wtedy kiedy bierzesz koszyk i wyruszasz, aby nazbierać dla siebie ziół, kiedy postanawiasz, że wykorzystasz to co rośnie w twojej okolicy, że sama to oczyścisz, przetworzysz, ususzysz, zaparzysz, wypijesz i podziękujesz komu trzeba. Kto raz spróbuje iść tą DROGĄ , skorzysta z ofiarowanych darów, ten z dużym prawdopodobieństwem na tej DRODZE pozostanie. Nie bez powodu więc osoby zakochane w ziołach mówią, że zielarstwo jest to droga bez powrotu. Potwierdzam choć, póki co, nie mam dużego doświadczenia. Zaczynam już jednak widzieć wszystko inaczej. Łąka nie jest już dla mnie zieloną połacią gruntu, ale skarbnicą pełną cudownych, prawdziwych leków- apteką. Przyglądam się jej, znajduję zioła już mi znane i takie, o których jeszcze nic nie wiem, no może tylko tyle wiem, że na pewno mają moc (bo wszystkie ją mają). To niekończąca się przygoda, bo gatunków jest wszech ogromna ilość, a moja ciekawość wielka. Czasem aż mnie to wzrusza, gdy się dowiaduję jaka ogromna moc lecznicza kryje się w niepozornej roślince. I nie wiem czy nie zrezygnuję z używania słowa chwasty. Nic nie jest chwastem, wszystko jest po coś jeśli tylko umiemy z tego korzystać.
A to mój sposób na dziką różę. Codziennie rozgniecione lub lekko zmiksowane owoce zalewam na noc letnią wodą (macerat) i piję od rana do wieczora, kiedy mam ochotę. Tą metodą róża nie traci najcenniejszych składników, gdyż jest dosyć wrażliwa na obróbkę cieplną a nawet mrożenie. Będzie jeszcze długo wisiała na krzaczkach więc myślę, że około miesiąca będę tak sobie piła. Zrobiłam też nalewkę, sok i ocet (o octach napiszę wkrótce).
Okazało się jednak, że dzbanek dziennie to za mało, bo są też inni chętni na ten witaminowy eliksir. Czasem dodaję pokrzywę
Już kilka lat temu zrobiłam ziołową serię niepotrzebnych rzeczy.
Tą roślinkę poniżej kupiłam na rynku. Nazywa się bagno zwyczajne. Rośnie w podmokłych lasach, tam gdzie żurawina. Kobietka sprzedawała ją, jako roślinę odstraszającą mole, ale ma też właściwości lecznicze. Przedawkowana jest halucynogenna i niebezpieczna jak wszystko. Dawka czyni, że coś jest lekiem lub trucizną.
Miło jest zrobić dla siebie mieszankę ziołową z własnoręcznie zbieranych i suszonych ziół. Jej energia jest o wiele większa niż z ziół kupowanych. Tu dokupiłam tylko lukrecję (jest słodka prawie jak cukier), bo to roślinka śródziemnomorska, u nas dziko nie występuje.
Lubię pokrzywę. Lecznicza jest cała roślina. Robię z niej napary i maceraty, ale moim hitem są nasiona pokrzywy w miodzie. Dla mnie super.
W miodzie zrobiłam też żurawinę (lekarstwo na przeziębienie), aronię, derenia jadalnego i czosnek. Wszystko wspomaga odporność.
Moja ulubiona książka o ziołach to „Zioła lecznicze i magiczne” napisana przez wybitnego niemieckiego etnobotanika Wolfa-Dietera Storla. Czyta się ją jak baśń. Zaczyna się tak: „Staropogański znawca ziół wziął do ręki dziewięć magicznych roślin przeciw truciźnie i zarazie. ‘Tą zieloną dziewiątką’ pokonał budzące grozę ‘małe robaczki, bez skóry i kości’, które zagnieździły się w ciemnych głębiach ciała i odbierają człowiekowi siłę. (…) W anglosaskim błogosławieństwie ziół mówi się tak: ‘ Wziął dziewięć cudotwórczych gałązek i uderzył w trującego robaka, który zakradł się, aby zniszczyć człowieka’. Stare błogosławieństwo roślin kończy się następującymi sentencjami:
‘ Owe dziewięć ziół mają zatem moc
przeciw dziewięciu złym duchom
przeciw dziewięciu zaraźliwym chorobom
przeciw śmierdzącej truciźnie
przeciw wściekłej truciźnie
przeciw żółtej truciźnie
przeciw zielonej truciźnie
przeciw ciemnej truciźnie
przeciw brązowej truciźnie
przeciw purpurowej truciźnie
przeciw robaczywej zarazie
przeciw trującej zarazie
kiedy jakaś trucizna nadleci ze wschodu albo jakaś przybędzie z północy
albo jakaś z zachodu nawiedzi ludzkość’”.
Aż trudno uwierzyć, że te dziewięć magicznych ziół to opisane w książce pokrzywa, bylica, bluszczyk kurdybanek, podagrycznik, babka skrzyp polny, stokrotka, gwiazdnica i mniszek.
Och, zapomniałabym dodać, że moja droga do Kopnicy, ponieważ biegnie bo grzbiecie wzgórza morenowego, jest też bardzo piękna widokowo.
Zbaczając trochę z drogi można wejść do bukowego lasku długiego, ale wąskiego, gdzie środkiem wije się strumyczek.
Mam przez siebie zrobiony preparat na kleszcze i komary, taki niezbędnik do lasu i na łąki też.
W lesie jestem zawsze czujna jak ważka. Pomimo że ten jest jasny, przejrzysty i słoneczny to jednak nie chciałabym spotkać dzika a też i bajki z dzieciństwa zrobiły swoje i wyobraźnia podpowiada, że może jakaś baba jaga lub wiedźma stoi za drzewem. Nie…to tylko ja poszukuję czyśćca leśnego
Ale przyznam szczerze, że zbierając, susząc, gotując zioła, robiąc nalewki itp. czuję się czasem jak czarownica. A już bałagan w kuchni na pewno przypomina chatkę baba jagi a muszki owocówki moimi towarzyszkami są. Niewątpliwie jest w tym wszystkim jakaś magia (oczywiście biała). Wolf-Dieter Storl pisze, że tradycyjny zbieracz ziół wie, iż „Każda roślina jest czymś więcej niż tylko sumą martwych substancji w niej zawartych. Postrzega roślinę jako istotę żywą, (…) Przeżywa roślinę jako osobowość, jako istotę z długą historią na tej ziemi. Rozmawia i komunikuje się z nią, gdyż czuje, że ona nie tylko ma ciało, ale także coś takiego jak ‘umysł i duszę’, tyle że owe wyrażają się zupełnie inaczej niż u ludzi.
Na zdjęciu poniżej wrotycz, krwawnik i ruszczyk. Na następnym płatki nagietka a na kolejnym, w słoiczku, herbatka z dzikiego oregano.
Jarzębina w tym roku jest przepiękna. Jakby wiedziała, że będzie mi potrzebna. Jarzębinowy sok ma prześliczny kolor, dodaję go po łyżeczce do różnych napojów, bo sam jest zbyt cierpki.
Żeby nie dodawać cukru do soków mrożę je w kostkarce lub w woreczkach do lodu. Dodaję do wody mineralnej lub jakiejś ziołowej herbatki.
Nie wiedziałam, że nawet winobluszcz pięciolistkowy ma właściwości lecznicze i to zarówno liście (zbierane właśnie o tej porze kiedy się czerwienią), jak i owoce.
Z wysuszonych i zmielonych nasion sumaka octowca można zrobić przyprawę (do drobiu, baraniny, warzyw, jaj, pomidorów, ryb, ryżu i sosów) lub lemoniadę. Jest kwaśny jak cytryna. Sumak to trochę uciążliwe drzewo ze względu na ciągle pojawiające się odnogi korzeniowe, ale za to pięknie przebarwia się jesienią. Ja mam dwie odmiany zwykłą i strzępiastolistną.
Biżuterię robić z tych pięknych koralików czy nalewki i soki?
Czy da się coś zrobić z żołędzi, bo dęby w tym roku aż uginają się od owoców? Kusi mnie zrobienie mąki żołędziowej lub kawy (przepisy w Internecie), ale mam na to jeszcze trochę czasu.
Ogród też ma do zaoferowania mnóstwo leków. Ciekawą rośliną jest stopowiec himalajski o ciekawych, czerwonych owocach wielkości jajka. Słuchałam wykładu dr Henryka Różańskiego (nasz narodowy autorytet w temacie ziół), gdzie mówił, że już 2 tysiące lat temu Chińczycy wykorzystywali stopowca jako lek przeciw nowotworowy. Druga ciekawa roślinka to szkarłatka amerykańska.
Och długo mogłabym jeszcze tak pisać i pisać, ale i tak nigdy bym nie skończyła, bo zielarstwo jest studnią bez dna.
Warto słuchać wykładów znawców ziół Kuby Babickiego (którego uwielbiam za cudowną lekkość bytu), Łukasza Lubickiego (skarbnica wiedzy o ziołach) i oczywiście wspomnianego już dr Henryka Różańskiego i innych. Naprawdę wiele się można nauczyć.
„Pan stworzył z ziemi lekarstwa, a człowiek mądry nie będzie nimi gardził”.
Mądrość Syracha R. 38 W. 4
Strona główna :: Domki Apartament :: Ogród i okolica :: Pasje Marzeny Galeria :: Kontakt :: Cennik :: Opinie :: Kalendarz :: Prawie jak blog
Copyright © 2010-2014