Strona główna
MAGRA
wczasy nad morzem
851649
2162559
dekoracje świąteczne w ogrodzie (1)
Jagodowy zagajnik
Foto-Gilarski - wszystko o gołębiach
Po wielkiej ilości bajek, "Ania z Zielonego Wzgórza" była pierwszą "prawdziwą" powieścią, którą przeczytałam (dość szybko nauczyłam się czytać).
Przeczytałam wszystkie części, ale tylko pierwszą wielokrotnie. Film mnie też zauroczył co nie często mi się zdarza, kiedy najpierw przeczytam książkę.
Chyba długo nie zdawałam sobie sprawy, jak wielkie wrażenie wywarł na mnie świat przedstawiony przez Lucy Montgomery w tej zwykłej, niezwykłej historii. Lubiłam w tym świecie wszystko i może to właśnie wtedy zakochałam się w zielonych łąkach, kwitnących sadach, małych wiejskich szkołach i urokliwych domkach z ogródkami.
Jako mała TABULA RASA zapisywałam w wyobraźni obraz miejsca w jakim chciałabym kiedyś żyć. A może nawet wdrukowałam go w siebie czytając książkę i oglądając film wiele razy?
Dom Maryli i Mateusza stał się dla mnie domem wzorcowym, idealnym, przytulnym i bezpiecznym,
a pokoik Ani na poddaszu to chyba moje pierwsze uświadomione marzenie.
Czy kultowa powieść mojego dzieciństwa, oprócz tego, że w owym czasie poruszała wszystkie zmysły, wywarła wpływ na moje życie?
Chyba nie, bo to raczej przypadek, że kiedy widzę romantyczną filiżankę w różyczki, to mam przed oczami Marylę i jej przyjaciółkę pijące herbatkę na słonecznym tarasie domku Małgorzaty.
I to przypadek, że tak jak moja bohaterka z dzieciństwa jestem z wykształcenia nauczycielką.
I to, że swojego Gilberta poznałam już w szkole to też przypadek.
I to przypadek, że mieszkam teraz na ZIELONYM WZGÓRZU, blisko morza, na wsi, ze stawem, kwitnącymi drzewami i łąkami dookoła.
I przypadkiem mam wymarzony dom (z ogrodem), a w nim szary pokoik na poddaszu, do którego prowadzą delikatnie i cichutko skrzypiące schody.
Tą poduszkę z wyhaftowaną staroangielską prostą modlitwą podarowała mi moja"przypadkowa " ciągle ta sama przyjaciółka "od serca" z czasów szkolnych.
A kto powiedział, że panele podłogowe nie mogą leżeć na suficie albo na ścianie?
Dlaczego mała, ruda, piegowata Ania Shirley była mi tak bliska? Może z powodu tego czegoś w charakterku co też miałam.
Jak by to ująć w dwóch słowach?
"Wściekły Chrzan" - jak mawiała pewna babcia o swojej wnuczce-to chyba właściwe określenie.
A MOŻE NIE MA PRZYPADKÓW? Może jest tak jak pisze Paulo Coelho w "Alchemiku": "...bo na tej planecie istnieje jedna wielka prawda: kimkolwiek jesteś, cokolwiek robisz, jeśli naprawdę z całych sił czegoś pragniesz, znaczy to , że pragnienie owo zrodziło się w Duszy Wszechświata. I spełnienie tego pragnienia to twoja misja na Ziemi. Spełnienie WŁASNEJ LEGENDY jest jedyną powinnością człowieka. WŁASNA LEGENDA to jest to co zawsze pragnąłeś robić. I kiedy czegoś gorąco pragniesz, to cały wszechświat sprzyja potajemnie twojemu pragnieniu".
"Gdybym tylko mógł, napisałbym wielkie dzieło o słowach SZCZĘŚCIE i PRZYPADEK. Tymi właśnie słowami przemawia Język Wszechświata" Paulo Coelho.
Ciekawa jestem czy teraz małe dziewczynki czytają jeszcze "Anię z Zielonego Wzgórza"?
MUSZĘ POPYTAĆ
Strona główna :: Domki Apartament :: Ogród i okolica :: Pasje Marzeny Galeria :: Kontakt :: Cennik :: Opinie :: Kalendarz :: Prawie jak blog
Copyright © 2010-2014