Strona główna
MAGRA
wczasy nad morzem

Ilość odwiedzin

851649

Ilość odsłon

2069460

 

Archiwum bloga

 

Etykiety

Ania z Zielonego Wzgórza (1)

Maja w ogrodzie  (1)

Pokoik na poddaszu (1)

Sendom domy drewniane (1)

TVN (1)

TVP (1)

bocian (2)

bombki (4)

bombki zdobione koronką (1)

choinka (3)

decoupage (1)

dekoracje (2)

dekoracje z lawendy (1)

dekoracje świąteczne (4)

dekoracje świąteczne w ogrodzie (1)

drzewko bożonarodzeniowe (1)

funkie (1)

hosty (1)

jogurt (1)

koronka (2)

krowa (1)

lawenda (1)

mleko (1)

mój dom (1)

ocet własnej roboty (1)

ogród (3)

ogród w święta (1)

ozdoby choinkowe (1)

ozdoby świąteczne (2)

polskie zioła (1)

prezenty (4)

pszczoły (1)

rośliny (3)

serki (1)

telewizja (1)

transfer (1)

twaróg (1)

upominki (2)

zdrowe żywienie (1)

zima (2)

święta (4)

święta  (1)

 

Mapa odwiedzin

 

Strony, które lubię odwiedzać

Jagodowy zagajnik

Green Canoe

Arte Ego

Słowiańska 7

Malowany kokon

Au Pays Des Merveilles

Efektowny ogród

Betform-art

Deccoria

Foto-Gilarski - wszystko o gołębiach

 

2 październik 2019 - Jedziemy do Pomidorlandii

Dyrekcja stwierdziła, że wpisu o pomidorach nikt nie przeczyta, bo kogo obchodzą pomidory? O nie!!! Ja będę go czytała całą zimę i oglądała i oglądała i tęskniła.
Rozumiem jednak niestety, że pomidory u wielu osób nie wywołują emocji. Gdyby kilka lat temu ktoś mi powiedział, że w pomidorach można się zakochać, popatrzyłabym na niego podejrzliwie. W czym jak w czym, ale w pomidorach? …a jednak.
Doszłam do wniosku, że w dzisiejszym świecie, w którym kupić można wszystko, nawet nerkę albo wyspę, złoty sedes, czy najbardziej egzotyczne owoce to oferta pomidorów jest po prostu uboga. W sklepach królują czerwone, żółte lub pomarańczowe, okrągłe i lekko podłużne i tyle. Okazuje się jednak, że odmian pomidorów jest przeogromna ilość. I to w zasięgu ręki każdego posiadacza kawałka ziemi czy tylko balkonu.
Dlaczego więc nie ma ich w handlu?
Oglądałam filmik na YouTube, w którym chłopak opowiadał o swojej pracy w holenderskim wielkim ogrodnictwie. Mówił, że jednego dnia zielone pomidory pryska się (czy gazuje) takim środkiem, że następnego dnia wszystkie są jednakowo czerwone gotowe do zbioru. Może tu jest pies pogrzebany. Nie mają jeszcze takiego preparatu, który by umiał zabarwić pomidora w paski, takiego jak np. ten.
Nazywa się Summer of Love i jest nie tylko piękny, ale i pyszny.


Albo ten (Brad’s Atomic Grape) nie dość, że śliczny to jeszcze ma maleńkie delikatne „kłaczki”, które w słońcu lśnią i wyglądają jakby pomidorki były posypane drobinkami złota.

Chciał mi uciec ze szklarenki.

Zresztą wcale mnie nie martwi, że ciekawych i smacznych odmian nie ma w sklepach. Postanowiłam już w zeszłym roku,  nie  kupować pomidorów i nie kupowałam. Swoje miałam chyba do grudnia (dojrzewały już w domu).
To fajnie, że różne piękne odmiany mogą mieć tylko ci, którzy sami je wyhodują. A co.

Pomidorkom podobało się to lato gorące, bo rosły jak szalone. Początkowo nie widziałam różnicy między tymi w szklarni, a tymi w gruncie. Nawet zaczęłam się zastanawiać po co mi ta szklarnia (trzeba podlewać) skoro największe urosły na bezpośrednim słoneczku.

Dopiero we wrześniu, kiedy przez dwa tygodnie było zimno i deszczowo zobaczyłam, że te w szklarni wcale nie ucierpiały, a te w gruncie stały się brzydsze i trochę gniły im i liście i owoce.
Dobrze, że kupiliśmy wózek do wożenia Rudego Kota to i pomidory było czym wozić.
Raz Pan Dyrektor wjechał mi do domu, bo mu się nie chciało skrzynek nosić.

Rudy Kot naprawdę się napracował przy pomidorach. Wiele godzin spędził w ogrodzie obserwując czy dobrze rosną. Czasem aż zasypiał z przemęczenia.

Wirusek co prawda nie pracował w ogrodzie, ale jak już dostawa pomidorów dojechała na taras, to był niesamowicie dumny z tego co mam (jemu i trochę mi) wyrosło. Warczał (on naprawdę umie warczeć jak pies) na Szarusię, która chciała też popodziwiać zbiory. „Ej Szarusia nie wchodź na stół, bo tu leżą MOJE pomidory i jeszcze podepczesz”.

To moja ulubiona odmiana Lucky Tiger. Nie tylko mi smakowały, każdy kto ich próbował mówił, że są super. Kiedy kupowałam nasionka (przez Internet) opis był taki: „pomidor bardzo wysoko oceniany za smak słodki i skomplikowany z nutą tropikalną i zrównoważoną kwasowością”. I kto by nie chciał spróbować?

Pierwsze w tym roku dojrzały pomidorki czarne i białe.

O…te też są pyszne. Najpierw były bardzo ciemno fioletowe, a kiedy dojrzewały ich kolor stawał się różowy z ciemnymi smugami. Piękne!

Żółty pomidorek koktajlowy gruszkowy przez przypadek zasiał się w wysokiej skrzyni przeznaczonej dla innej rośliny. Nie wyrwałam go, bo stwierdziłam, że i tak tam nie przeżyje ponieważ ta skrzynia była wypełniona piaskiem i tylko z wierzchu było 20 cm ziemi. Pomyliłam się.

Tu małe porzeczkowe (Currant Sweet Pea). Wyrosło ich tyle, że nie sposób było pozbierać wszystkich. Klęska urodzaju. Są bardzo dekoracyjne.

I jeszcze inne piękności.

Jeszcze w tym roku moje pomidory rosły jak chciały. Znowu nie zdążyłam ich ładnie popodwiązywać do podpór więc plątały się jedne krzaczki z drugimi i bałagan był przeogromny. W szklarni było tak ciasno, że aby zerwać te najgłębiej rosnące musiałam się nieźle nagimnastykować i ciągle byłam żółta, bo pomidorowe liście brudzą ubrania (ale za to jak pięknie pachną). W następnym roku będę grzeczniejsza i przynajmniej te szklarniowe poprowadzę na jeden pęd. Muszę je tylko konsekwentnie ujarzmiać od początku.

Dopiero pod koniec września zaczęłam obcinać liście tym w szklarni, żeby zaczęły szybciej dojrzewać.

Trochę ich tu jeszcze wisi.

Nigdy nie zjadłam tylu pomidorów co w tym roku. Każda odmiana ma wyraźnie inny smak. Teraz z zamkniętymi oczami mogę zgadywać, które jem. Sporo mam zamrożonych i przecierów w słoikach. Dyrekcja domaga się, żeby przynajmniej raz w tygodniu przez całą zimę była zupa pomidorowa. Będzie, będzie.

Zebrałam już nasionka z moich pomidorów i kupiłam ponad…50 nowych odmian. A co tam! Już myślę o wiośnie a tymczasem…addio pomidory!

Kto jeszcze pamięta tę dziecięcą zabawę :
- Jak Pani się nazywa?
-Pomidor.
-Co się Pani śni w nocy?
-Pomidor.
-Co Pani jadła na obiad?
-Pomidor.
-Co Pani jadła na kolację?
-Pomidor
-A co Pani ma w głowie?
-Pomidor!

Ale nie tylko pomidorami żyje człowiek, więc wkrótce napiszę kolejnego nudnego posta o tym co jeszcze wyrosło tego lata w moim ogrodzie.
Pozdrawiam Pomidoressa!

 

 

Komentarze

Twoję imię

Twój email

Treść komentarza

 

 

Przepisz kod z obrazka token

 

 

4 lipiec 2019 - (za) Mała kraina szczęśliwości

Oto miejsce, które ukradło mi całą wiosnę. Jest to jak pi razy oko policzyła Dyrekcja, 150 metrów po prawej stronie drogi i 700 po lewej przeznaczone pod ogród warzywny. Lawendowe „pole” wlicza się w ten ogród, bo stanęła na nim 12 metrowa szklarnia (raczej poliwęglanka, ale to przecież brzmi okrutnie) i trzy skrzynie wypełnione ziemią przeznaczone na rośliny takie jak np. bataty. Ponieważ w zeszłym roku wszystko w permakulturowym ogrodzie rosło pięknie postanowiłam kontynuować.

Nie mogłam się doczekać, kiedy zrobi się na tyle ciepło, by przenieść moje chude i krzywe pomidorki wyhodowane na parapecie do nowej szklarenki i do gruntu a też, żeby wysiewać nasionka na rozsadnik. Końcówka kwietnia była bardzo ładna więc diabeł mnie podkusił, że to już czas. A potem przyszedł zimny maj (przeczytałam, że najzimniejszy od 28 lat) i roślinki wschodziły owszem, ale wydawały mi się jakieś takie biedne, zmarznięte i że wszystko dzieje się bardzo powoli. 7 maja stanęła szklarnia. No nie sama stanęła, Piotrek i Tomek składali ją chyba trzy dni klnąc siarczyście (tylko Piotrek), bo w instrukcji napisano, że jedna osoba skręci wszystko w 4 godziny, a dwie osoby w 2 godziny. Patrzyłam niecierpliwie i pomyślałam sobie, że samotna kobieta nie ma szans na posiadanie takiego przybytku szczęścia, bo nigdy by tego krzywego dziadostwa nie zmontowała. Ale już stoi mocno przytwierdzona do ziemi, żeby przy naszych silnych wiatrach, szczególnie zimą nie odleciała w zaświaty.

Posadziłam pomidory, które do tej pory hartowałam na tarasie na półce owiniętą folią szklarniową, a która to półka stała się legowiskiem dla kotów. Kładły się tam nawet na sadzonki. Bywało, że na każdym piętrze rezydował jeden darmozjad.

Dopiero po 20 maja zdecydowałam się wsadzić pomidory do gruntu i… nie podlałam ich. Niektóre były tak małe i słabe, że miałam duże wątpliwości, czy coś z nich będzie.

Dzisiaj jest 4 lipiec i widzę, że dały sobie radę świetnie choć suszę mamy niesamowitą (ze dwa razy od czasu posadzenia padał deszcz, ale nie za obfity niestety).

Tej wiosny najczęściej fotografowałam cudowny duet: świerk kaukaski i wiśnię japońską.

A tymczasem pomidory rosły…

Wszystkiego pilnował rudy kot


Cudownie upilnował truskawki, bo były słodziutkie, pyszne i duuużo.

O proszę jak sałatę ochronił przed ślimakami.

Prawie jak lew.

Zrobiłam doświadczenie. Wydzieliłam w permakulturowej części małe poletka i sypnęłam na nie nasionka, które wzięłam z mojej kuchni: fasolę czarną, adzuki i mung, soję, soczewicę, ostropest, siemię lniane, gorczycę, amarantus, nasiona chia (szałwia hiszpańska) i coś tam jeszcze. Po rzuceniu nasion przykryłam je świeżo koszoną trawą. I wszystko wzeszło. {#emotions_dlg.clap}

Tu młode siewki ostropestu i fasolka mung.

Plastikowa skrzyneczka ciągle wypełniona jest jakimś kotem.

Derenie jak co roku piękne.{#emotions_dlg.bravo}

A pomidory rosły…

Tutaj prawa strona ogrodu tzw. rozsadnik.

Pierwsze plony przechodzą próbę kontroli jakości.

Za gęsto wszystko posiałam. Przerywam teraz buraczki, marchew, pietruszkę itp. Mam więc botwinkę i produkty na różne zupki wiosenne.

Dostałam od synka piękną książkę „Ogród przy dworze wiejskim” Edmunda Jankowskiego wydaną w 1888 r. (wznowienie). Nie dość, że pisana jest pięknym językiem staropolskim, to jeszcze zawiera cenne rady i opisy jak uprawiać rośliny w ogrodach warzywnych, ozdobnych i sadach oczywiście bez użycia wszechobecnej teraz chemii.

Czytamy tę książkę razem z Wiruskiem. On umie czytać do góry nogami, a ja nie.

Taki fragment:

„Praktyka uczy, że na potrzeby wiejskiego dworu, wystarcza najzupełniej ogród cztero-lub pięcio- morgowy (rozumieć tu zawsze będziemy morgi trzystu- prętowe). Znajdzie się w nim dosyć miejsca na ogródek spacerowy, zdobny w piękne drzewa i zielone trawniki przybrane kwieciem, na warzywnik z inspektem i szklarniami, na sad, ba, nawet na ogródek francuzki i szkółki. Wszystkie potrzeby na tej przestrzeni zaspokoić można, jeśli ją dobrze zużytkować, a co najważniejsza, cały ten ogród można niezbyt dużym kosztem w należytym stanie utrzymać. Potrzebny jest do tego jeden, lecz sumienny i zamiłowany w swym zawodzie ogrodnik, dwóch chłopców i kilku ludzi najemnych, stale w ogrodzie pracujących, a nadto koń jeden lub para osłów”.

Postanowiłam sprawdzić ile morg (czy mórg, czy morgów) ma nasz cały teren. No i co to jest morga?

Słownik geograficznego Królestwa Polskiego podaje taką definicję: „Morg, morga z niemieckiego morgen (ranek) jest to obszar ziemi jaką jeden człowiek może w ciągu dnia (do południa) skosić lub zaorać. Rozmiary morga były rozmaite; każda prowincya miała swą miarę. Mórg nowy polski, mający trzysta prętów obejmuje 56,17 ara”.

Przy pomocy Dyrekcji obliczyliśmy, że mamy 5,60 morga (czy mórg, czy morgów), a więc... gdzie jest mój ogrodnik sumienny i zamiłowany w swym zawodzie, dwóch chłopców i kilku ludzi najemnych stale w ogrodzie pracujących no i gdzie jest mój koń lub para osłów?{#emotions_dlg.beczy}{#emotions_dlg.beczy}{#emotions_dlg.beczy}

Fioletowe ziemniaki mają fioletowe kwiatki.

Wszyscy jedzą: motylki jedzą nektar, biedronka je mszyce, Rudzik najpierw długo wąchał szczypiorek po czym stwierdził, że będzie jadł i zjadł.

Biedne są hosty w tym sezonie. Palące słońce poniszczyło im liście i bardzo potrzebują deszczu.

Kwietna łąka.

Arcydzięgiel Likwor

Teraz moją ulubioną zabawą jest robienie sałatek lub zup z tego co przyniosę z ogródka.

Chryzantema jadalna. Można zjadać liście i płatki kwiatów.

Piękny jarmuż toskański (nero di toscana).

Kapusta olbrzymia nie zawiązuje główki tylko rośnie prosto do góry i może urosnąć taka długa jak ja, a nawet większa. Liście obrywa się w miarę potrzeby i wykorzystuje jak każdą kapustę. Są bardzo mięsiste i aksamitne w dotyku.

Batat, listki na razie ładnie rosną, ale czy wyklują się bulwy?

Już jesienią przeczuwałam, że będzie ciasno w moim ogrodzie więc zaczęłam ściółkować następny kawałek ziemi. W przyszłym roku będzie się już można tam wprowadzać.{#emotions_dlg.tancze}

Idę teraz odprawiać jakieś rytuały, żeby spadł deszcz. Jak mi nie wyjdzie to się chyba ususzymy. Mały staw już całkowicie wysechł a to bardzo zły znak. Muszę więc zaklinać deszcz, nie ma wyjścia.{#emotions_dlg.girl_witch}

A pomidory rosną…{#emotions_dlg.upup}

{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}

 

 

Komentarze

Twoję imię

Twój email

Treść komentarza

 

 

Przepisz kod z obrazka token

 

 

nowsze   1 2 3   starsze

Do góry


Strona główna :: Domki Apartament :: Ogród i okolica :: Pasje Marzeny Galeria :: Kontakt :: Cennik :: Opinie :: Kalendarz :: Prawie jak blog

MAGRA