Strona główna
MAGRA
wczasy nad morzem

Ilość odwiedzin

851649

Ilość odsłon

2069694

 

Archiwum bloga

 

Etykiety

Ania z Zielonego Wzgórza (1)

Maja w ogrodzie  (1)

Pokoik na poddaszu (1)

Sendom domy drewniane (1)

TVN (1)

TVP (1)

bocian (2)

bombki (4)

bombki zdobione koronką (1)

choinka (3)

decoupage (1)

dekoracje (2)

dekoracje z lawendy (1)

dekoracje świąteczne (4)

dekoracje świąteczne w ogrodzie (1)

drzewko bożonarodzeniowe (1)

funkie (1)

hosty (1)

jogurt (1)

koronka (2)

krowa (1)

lawenda (1)

mleko (1)

mój dom (1)

ocet własnej roboty (1)

ogród (3)

ogród w święta (1)

ozdoby choinkowe (1)

ozdoby świąteczne (2)

polskie zioła (1)

prezenty (4)

pszczoły (1)

rośliny (3)

serki (1)

telewizja (1)

transfer (1)

twaróg (1)

upominki (2)

zdrowe żywienie (1)

zima (2)

święta (4)

święta  (1)

 

Mapa odwiedzin

 

Strony, które lubię odwiedzać

Jagodowy zagajnik

Green Canoe

Arte Ego

Słowiańska 7

Malowany kokon

Au Pays Des Merveilles

Efektowny ogród

Betform-art

Deccoria

Foto-Gilarski - wszystko o gołębiach

 

5 grudzień 2017 - Jest grudzień są bombki

 

Zakręciły mnie w tym roku silikonowe foremki, z użyciem których stawiam pierwsze poczwarne kroki w robieniu bombek. Foremki, tak naprawdę, służą do wypieków  wyrobów cukierniczych. Ozdabia się za pomocą odciśniętych wzorów torty, ciasta, ciasteczka i pewnie inne słodkości. Ale można też wykorzystać je zupełnie inaczej. Można odcisnąć sobie mydełko, świeczkę ,lub przy użyciu masy samoutwardzalnej, ozdobić np. bombki. Jestem jeszcze bardzo niezdarna  w te klocki, ale to przecież trening czyni mistrza Uśmiech

 

Moje czekoladki z silikonowych foremek.


jak zwykle koronkowe bombki robiłam

 

Pracujemy!{#emotions_dlg.upup}

 

A tu bombki otulone karakułowym futerkiem.

{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}{#emotions_dlg.goodbye}

 

 

Komentarze

Twoję imię

Twój email

Treść komentarza

 

 

Przepisz kod z obrazka token

 

 

26 wrzesień 2017 - Zabawy na koniec lata

Nie jest mi smutno, że lato się skończyło- przecież idzie równie piękna jesień. Jednak jest w końcu lata jakaś nostalgia. Znowu będziemy czekać na zielone listki, na kwiaty, na ptaki, na ciepło. Jeszcze wszystko jest, ale już nie tak oczywiste jak w lipcu czy sierpniu. Doceniam teraz każdy promień słońca, każdy dzień bez wiatru. Ziemia zaczyna pachnieć inaczej- urodziła co było do urodzenia i spełniona oddaje wszystko co tylko zechcemy wziąć, wkrótce odpocznie. Zaczyna się wielki bankiet. Wszystkiego obfitość. Zbieram, chomikuję. Nie mogę się nadziwić- tyle wszystkiego…

Ale chcę też zatrzymać lato. Jest pewien sposób. Znam go od czasu, kiedy zdarzyło mi się być we Florencji. Zachwyciły mnie wtedy woskowe tabliczki. Przy kościele Santa Maria Novella jest sklep (perfumeria, apteka), gdzie sprzedawane są słynne florenckie tabliczki (tavolette di cera profumate Santa Maria Novella). Zachwyciły mnie, ale nie kupiłam, bo chyba nie były tanie do bólu i stwierdziłam, że mogę się pokusić o zrobienie podobnych. I zapomniałam. Dopiero teraz zaglądając na moją ulubioną, pełną inspiracji stronę (herbiness.com) Ines przypomniała mi o zabawie z woskiem, płatkami kwiatów, owocami, gałązkami i eterycznymi olejkami. Bo woskowe tabliczki nie tylko mają cieszyć oczy, ale powinny też pachnieć latem.

Nie miałam foremek więc wykorzystałam jakieś dziwne plastikowe pudełka, z których trudno było wyjąć zastygły wosk, ale się udało. Zrobiłam też świecznik w szklanej miseczce i taki jakiś placek, dla którego formą była miska wielkości głębokiego talerza.

No chyba bym się rozchorowała gdybym nie zatopiła w wosku kawałeczków koronki.

A tak wyglądają oryginalne florenckie tabliczki. Na zdjęciu poniżej opieram się o takie tam drzwiczki florenckiego kościoła Santa Croce

Bardzo przyjemnie można się bawić komponując swoje własne, letnie woskowe tabliczki. Jest to też dobry pomysł na pachnące świerkiem ozdoby bożonarodzeniowe. Już mi chodzi po głowie aby kupić silikonowe foremki do muffinek (są okrągłe i gładkie) i zatapiać w wosku małe szyszki, gałązki iglaków, anyż, plasterki suszonej cytryny itp. To może być bardzo fajny upominek świąteczny.

Proszę zobaczyć jakie to łatwe jak się ma silikonowe foremki https://youtu.be/EykxmI2gI8c

Taaaakie ryby złowiły się tego roku. Że amury to jasne, bo przecież je wpuszczaliśmy kilka lat temu, ale skąd węgorz?

Plony- tak nazywało się jedno z największych świąt dawnych Słowian obecnie znane jako dożynki (to takie chyba brzydkie słowo?). Plony obchodzono w czasie jesiennej równonocy. Było to święto poświęcone Matce Ziemi, naszej żywicielce i życiodajnemu Słońcu. Obrzędy plonów niewiele zmieniły się do dzisiaj tyle, że nie obchodzi się ich już nad świętymi jeziorami i w świętych gajach.

„Najważniejszym rekwizytem obrzędów Plonów był i nadal jest upleciony ze ściętych podczas zbiorów zbóż wieniec ozdobiony owocami, orzechami i ziołami. Także owoce leśne, dziko rosnące, jak jarzębinę czy grzyby wykorzystywano do zdobienia świątecznego wieńca. Niosąc go każda lokalna wspólnota obchodziła tańcząc i śpiewając jej uprawne pola. Po czym wieniec składano w podzięce bogom jako dar. Tam gdzie były chramy czy świątynie składano go przed posągami wyobrażającymi bogów. Gdzie chramów/świątyń nie było, wieniec ofiarowywano bogom w świętych gajach. Następnie przy ogniskach odbywały się uroczyste uczty połączone z tańcami i śpiewem. Jeśli sprzyjała pogoda, Plony świętowano kilka dni z rzędu”. (opolczykpl.wordpress.com)

Byłam w tym roku na wojewódzkich obchodach Święta Plonów. Wielka impreza. Ogromny teren przeznaczony pod przeróżne stoiska, wystawy, występy zespołów ludowych, festyny.

Kupiłam jarzębinowe, pyszne wino.

Ale przecież nie po wino tam pojechałam, tylko odebrać to:

Oprócz nagrody, którą dostałam wynagrodziłam się jeszcze sama- wiadomo- roślinkami. Tyle tam było stoisk ogrodniczych, że dostałam oczopląsu. Mam więc nowego cedra libańskiego, dwa hibiskusy bylinowe (nie wiedziałam, że takie istnieją), różę pnącą i rabatową i dwie jabłonie uginające się od owoców (opadły, kiedy wpychaliśmy je do samochodu).

Jak co roku pięknie kwitł mydleniec. Wkrótce przybierze zjawiskowe jesienne barwy.

Zabawa jest również z kiszeniem wszystkiego co popadnie. Kabaczki, cukinia, papryka, jarmuż itp., no i oczywiście robię octy. Nowością są octy z ziół dziurawca i wrotyczu.

Pierwszy raz próbuję kisić kapustę. Na razie tylko próba, bo kapustę kisi się dopiero w październiku.

Grzybowy rok. Nic dziwnego, deszczu nie brakowało. Wychodzę sobie tylko na spacer, a wracam z pełnymi koszami. I znów zabawa w obieranie, przetwarzanie. Nic mnie tak nie cieszy jak rydze z własnego ogrodu. Nie wiem skąd się pojawiły.

Ten piękny obraz z różami dostałam  w prezencie (obrazki z aniołkami też). Znajomy malarz Pani Oli namalował go na Jej prośbę właśnie dla mnie. Jeszcze raz dziękuję Pani Olu.

A tu ktoś szuka przytulnego domu. Przyszedł na początku sezonu, chodził od domku do domku i tak przeżył całe lato na tym co mu goście dawali. A karmili go chyba nieźle, bo z chudego, poranionego  (chyba przez psa) obszarpańca staje się coraz ładniejszym, przyzwoitym kotem. Ale goście pojechali , a on został. My nosimy mu teraz jedzonko, jest odrobaczony, zabezpieczony przed kleszczami i pchłami, uleczony do końca antybiotykiem i coraz piękniejszy. Kiedy chodzimy po ogrodzie on zawsze maszeruje z przodu i nie wiem skąd wie, że właśnie dobrze prowadzi. Bardzo dużo przy tym gada. Szef. Nie mogę wziąć go do domu, bo mamy przecież trzy wredne typy, wątpię aby zaakceptowały nowego kolesia. Już myślimy jaki i z czego zrobić mu bezpieczny i ciepły domek na zimę. A może ktoś go pokocha i przygarnie? Ma piękny kolor futerka srebrno-złoty. Skarb, klejnocik, cudeńko, perełka, niezwykły okaz, koniec reklamy. To po prostu małe samotne życie.

Drzewo na zdjęciu poniżej to perełkowiec, który zakwitł pierwszy raz. Gdybym nie miała głowy w chmurach mogłabym przegapić te dziwne kwiatostany, bo pomimo, że są dosyć duże, to jednak mało widoczne z dołu.

Ten z najeżonymi kulkami to guzikowiec.

Hitem tego lata są wielkie szyszki jodły hiszpańskiej. Niedojrzała, przełamana szyszka wygląda jak egzotyczny owoc.

Kupiłam sobie od znajomego rolnika wałek, czy krążek, czy belę, czy jak to nazwać, siana. Kiedy Pan mi to przywiózł dyrekcja zapytała:

-Chryste Panie na co Ci to?

-Jeszcze nie wiem, ale zawsze chciałam mieć taki wałek.

Jak już widokiem wałka się nacieszę siankiem wyściółkuję nowy permakulturowy (o tym kiedyś napiszę) ogród, który dopiero powstaje.

Teraz jest najpiękniejszy czas na spacery po plaży. Chodzę tam sobie odpocząć od wszystkiego i wcale nie obchodzą mnie ogromne owoce dzikiej róży rosnącej na wydmach. Nie będę jej zbierała, chcę chodzić boso po piasku i wodzie, słuchać szumu fal, przyglądać się glonom, kamieniom, muszelkom, zaglądać za horyzont. Nie będę zbierała dzikiej róży, nawdycham się jodu, zapatrzę się w niebo, pomyślę o niczym, zapomnę o świecie, w szałasie z patyków posiedzę… … … nazbierałam, eh.

Jeśli nawet pogoda pozwala zapomnieć o schyłku lata, to przelatujące klucze żurawi, dzikich gęsi i kaczek co chwilę o tym przypominają. Jest w tym podniebnym jazgocie zapowiedź następnej pięknej pory roku. I dobrze. Kto się dobrze bawił latem powita nowy czas bez żalu.

Właśnie się przeziębiłam chodząc boso po wodzie. Dobrze, że mam nalewkę z dzikiej róży {#emotions_dlg.mniam}

 

 

Komentarze

Twoję imię

Twój email

Treść komentarza

 

 

Przepisz kod z obrazka token

 

 

nowsze   7 8 9 10 11   starsze

Do góry


Strona główna :: Domki Apartament :: Ogród i okolica :: Pasje Marzeny Galeria :: Kontakt :: Cennik :: Opinie :: Kalendarz :: Prawie jak blog

MAGRA